Była kiedyś taka chwilka,
że przybrawszy postać wilka,
Chciałem dopaść piękną panią,
Gdy się stała śmigłą łanią.
Gnałem za nią bez wytchnienia,
By upadła ze zmęczenia.
Już ostatnim spadałem na nią skokiem
-Próżna pogoń! Ona byla już obłokiem,
Uciekając pośród chmurek gdzieś w błękicie.
Nowy pościg rozpocząłem za nią skrycie.
Zamieniony w wiatr północny,
Popędziłem tchnieniem mocnym,
Goniąc ją przed sobą wściekle.
-W niebie złapię cię lub piekle!
Na kraj świata,gdzieś pod górę,
Zapędziłem białą chmurę.
-Moją jesteś! Huraganem cię okręcę.
Wreszcie wpadłaś w moje ręce.
Zacisnąłem wichrów kleszcze,
Lecz na próżno.Spadła deszczem.
Rozsypały śię kropelki
I upadły na świat wielki.
Gdzie ich szukać,gdzie zniknęły?
Może drzewa,może kwiaty ją wchłonęły?
-Wietrze! Przyjacielu luby,
Szukaj wiecznie mojej zguby.
Może znajdziesz ją w kwiatach,drzewach.
Może w trzcinach cicho śpiewa,
Pieśń o nieuchwytnym szczęściu,
Gdzieś ukrytym w złym zaklęciu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz